top of page
Zdjęcie autoraTeoria polityki

Michał Zawadzki "Milczenie owiec. Jak kapitalizm zamyka usta polskim naukowcom"


Michał Zawadzki

Milczenie owiec. Jak kapitalizm zamyka usta polskim naukowcom


Powołanie uniwersytetu Collegium Intermarium przez organizację Ordo luris odbywa się bez większych protestów polskiego środowiska akademickiego i przy wsparciu Ministerstwa. Z czego wynika brak postaw obywatelskich we współczesnej akademii i jaką rolę odgrywa w tym procesie współ­czesny kapitalizm?


Niemożliwe staje się rzeczywistością

Jak twierdzi w swoim wykładzie Odpowiedzialność i studia Max Horkheimer, ludzie wykształce­ni - w tym naukowcy - nigdy nie byli bardziej odporni od ludzi niewykształconych na totalitarne i populistyczne szaleństwa. Wiele niemieckich i włoskich uniwersy­tetów nie zajęło jednoznacznego stanowiska wobec faszyzmu, nie mówiąc o współpracy naukow­ców z partią - wielu jej członków posiadało przecież tytuły akade­mickie. Milczały również polskie uniwersytety od lat 20. XX wie­ku, kiedy pod wpływem narodo­wej ideologii endecji stawały się miejscem rozwoju antysemityzmu i gett ławkowych. W polskim uni­wersytecie swoje mowy wygłosili Joseph Goebbels i Hans Frank, a przemoc wobec polskich Ży­dów - pomimo sporadycznych protestów - odbywała się przy ak­tywnym wsparciu utytułowanych polskich pracowników uczelni, jak i wybitnych studentów. Niektórzy z opresorów, o czym przypomina amerykański historyk John Connelly w książce „Captive University” zrobili po wojnie świetlane kariery akademickie.

Osiąganie sukcesów kosztem grup dyskryminowanych nie byłe chyba bardziej widoczne w Polsce niż w roku 1968. Antysemicki po­grom państwowy zorganizowany w marcu przez Moczara i Gomuł­kę pozwolił wielu na zajęcie uni­wersyteckich miejsc opuszczo­nych przez polskich Żydów. Jak zauważa Izabela Wagner w nie dawno wydanej biografii Zygmunta Baumana, „dla tych, którzy po­zostali, wyjazdy pomarcowe były wielką szansą na przyśpieszenie czy w ogóle na rozwój kariery a w środowisku akademickim ten mechanizm był bardzo widoczny Dla niektórych niemożliwe stało się rzeczywistością” (s. 600 dzięki uprzejmości autorki cytuję polskie tłumaczenie książki, która dopiero się ukaże).


Oportunizm i karierowiczostwo

stały się w wielu miejscach polskiej akademii normą po 89 roku, a zwłaszcza w XXI wieku za sprawą nowego zarządzania publicznego mającego stanowić remedium na brak merytokracji i odtrutkę na uczelniany feudalizm, naukowcy mają konkurował o zasoby finansowe z grantów czy punkty z publikacji.

Efekt jest jednak odwrotny od zamierzonego: nierówności pomiędzy garstką beneficjentów, a resztą marzącą o sukcesie po­większają się. Nic dziwnego: jak pokazują przykłady uniwersy­tetów anglosaskich kapitalizm umacnia władzę dysponentów pożądanych zasobów i lojalność prekariatu, który o te zasoby kon­kuruje. Kto nie ma środków lub nie chce brać udziału w grze, ten staje się zbytecznym chwastem: usuwa się go w celu stworzenia doskonałego ogrodu, w którym ।nie ma miejsca na zaangażowanie i w służbę demokracji.


Funkcjonariusze akademiccy

Pomijając konserwatywny po­pulizm Collegium Intermarium (walka z komunistyczną cenzu­rą, wyzwolenie zakneblowanych piewców wartości katolickich i obrońców życia), głównym celem nowej instytucji ma być wyścig o jak najlepsze miejsce w światowych rankingach uczelnianych). Ten ostatni element świetnie wpi­suje się w konsumencką zachcian­kę dążenia do międzynarodowej doskonałości. W ślad za proponowanymi w XXI wieku reformami (od ministry Kudryckiej aż po mi­nistra Gowina), polski uniwersy­tet ma stać się przecież istotnym punktem węzłowym globalnego kapitalizmu.

Naukowcy mają brać udział w światowym wyścigu o przedsię­biorczość, innowacyjność i doskonałość, słowem: walczyć o swoją konkurencyjną pozycję na międzynarodowym rynku szkolnictwa wyższego. Zapraszanie ludzi biznesu do uniwersytetów, osłabianie uczelnianej kolegialności czy wzmacnianie wykluczającego współzawodnictwa to niektóre z symptomów tego procesu. Co więcej, w uczelni doskonałej ewentualna reakcja na ideologiczne, ale opłacalne przedsięwzięcia, może utrudnić realizację kariery.

Dlatego, jak zauważył Bill Readings w swojej znanej książce „Uniwersytet w ruinie”, uniwersytet podążający ścieżką doskonałości to wieża z kości słoniowej ; ukierunkowana na zaspokajanie swoich interesów, a nie na słu­żenie społeczeństwu. Naukowcy, którzy muszą wciąż od nowa do­wodzić swojej użyteczności, kon­kurować i nieustannie potwier­dzać swoją wartość w rankingach czy ocenach okresowych stają się niezdolni do angażowania się w służbę demokracji. Jak wyja­śnia Horkheimer, „anonimowy aparat społeczny nie potrzebuje myślącego człowieka, lecz funk­cjonariusza”, którego interesuje kariera, a nie angażowanie się w opór przeciwko populistycz­nym tendencjom. Funkcjonariusz głosi wzniosłe hasła o służeniu innym przez edukację i badania, ale de facto ma nadzieję, że ini­cjatywę za działanie na rzecz do­bra wspólnego przejmą inni: dzięki temu wygra z nimi rywalizację o kolejne publikacje, granty czy posady. Funkcjonariusze akademiccy ujawnili się między innymi w czasach nagonki na wspo­mnianego Zygmunta Baumana. Jak pamiętamy, ataki organizowały Obóz Radykalno-Narodowy i Młodzież Wszechpolska, identyfikujące się z antysemityzmem - endecji, która aranżowała wspomniane wcześniej getta ławkowe w uniwersytetach.

W ślad za agresją poszły dec­yzje ze strony kilku polskich uniwersytetów o nieprzyznaniu Baumanowi doktoratu honoris causa - główną rolę decydentów, jak zauważa Wagner, odegrali ponownie ci, których kariery akademickie przyspieszyły dzięki wydarzeniom marcowym. Zakochany w swojej ojczyźnie i najbardziej znany na świecie polski c humanista po raz kolejny stał się ofiarą nie tylko narodowej zaściankowości, ale i akademickiej i doskonałości.

i

Ciągłe dążenie do doskonałości

Uniwersytet, nie tylko ten w Polsce, pełen jest takich funk­cjonariuszy: ‘pochłoniętych maj­sterkowaniem chłopców, którzy uważają się za dorosłych’, jakby powiedział Horkheimer. Gorzej, że niskie poczucie wartości wynika­jące z konieczności potwierdzania swoich osiągnięć (niezależnie czy są to osiągnięcia w nauce, czy fol­warczne walki o władzę na uczelni - zazwyczaj występują one razem) niektórzy leczą zachowaniami opresyjnymi wobec słabszych. Oprawcy gwarantujący dążenie do doskonałości zwalniani są jed­nak z moralnej odpowiedzialności za swoje nieetyczne czyny: trud­no się uczelni pozbyć kogoś, kto zapewnia jej napływ finansowego kapitału. Konkurencja na uczelni doskonałości jest o wiele ważniej­sza niż moralna przyzwoitość.

W konsekwencji mało kogo in­teresuje otwarty sprzeciw wobec ministra wspierającego strefy wolne od LGBT, popierającego odbieranie podstawowych praw kobietom, wprowadzającego reli­gijne upolitycznienie programów kształcenia w szkołach czy prze­ciwko otwarciu nacjonalistycznej i szkoły wyższej. Ministerstwo dobrze wie co robi, przekształcając polskie środowisko akademickie , w grupę wyizolowanych, konkurujących ze sobą o niewielkie zasoby i łatwo kontrolowalnych karierowiczów. Dostarcza w ten sposób alibi dla braku zaangażo­wania w obronę wolności obywa­telskich, uspokajając sumienia obietnicą kariery - szczególnie tych, którzy podążają lojalnie za dysponentami środków.

Polska akademia nie jest jednak odosobniona w swojej roli prze­chodnia wobec działań zagrażają­cych demokracji - usypiający mo­ralność kapitalizm to atrakcyjny kochanek nie tylko dla polskiego katolickiego nacjonalizmu, ale i szwedzkiej społecznej demokra­cji czy brytyjskiego konserwatyw­nego liberalizmu.

Plany faszyzującej partii Szwedzkich Demokratów (nazwa prawidłowa) dotyczące ogranicze­nia finansowania gender studies również nie spotykają się z więk­szym oporem w Szwecji, nie mó­wiąc o grupowych zwolnieniach krytycznych badaczy zarządza­nia w brytyjskim Uniwersytecie w Leicester. Ten ostatni przykład polscy naukowcy szczególnie po­winni wziąć sobie do serca: w ra­mach uniwersyteckiego programu cięć kadrowych „Shaping for Excellence” (sic!) zwolnienia mają objąć top of the top światowej nauki (np. Gibsona Burrella, jed­nego z najczęściej cytowanych na świecie profesorów teorii organi­zacji), z ogromną liczbą cytowań, publikacji w najlepszych pismach czy grantów).

Nawet najbardziej doskonali badacze przestają być w końcu użyteczni, gdy zagrażają korpora­cyjnym interesom uczelnianych menedżerów.


Zmiana przychodzi od nas

Uniwersytet nie jest jednak bezsilny, wręcz przeciwnie: jest jedną z nielicznych instytucji, która nadal może spełniać misję demokratyzacji życia społeczne­go. Istnieje wiele przestrzeni mi- kro-oporu na polskich uczelniach, jak i pracuje tam wielu naukow­ców oraz studentów kochających naukę, a nie rywalizację czy po­pulistyczne demagogie.

Największy po 1989 roku pro­test studentów przeciwko utracie wolności akademickiej planowa­nej w tzw. Konstytucji dla Nauki w 2018 roku, choć nie spotkał się z masowym poparciem polskich naukowców ani władz uczelni, dał nadzieję na odzyskanie uni­wersytetu. Dlatego trudno nie zgodzić się z Readingsem, że ani zewnętrzne decyzje reform, ani organizacje działające poza uniwersytetem, ani decyzje wewnątrzinstytucjonalne same nie spowodują realnych i długotrwa­łych zmian w uczelniach. Praw­dziwa zmiana przychodzi z trud­nego miejsca - tego, w którym właśnie jesteśmy.


Autor jest filozofem, socjologiem, doktorem nauk o zarządzaniu, wykładowcą Jönköping International Business School. Bada organizacyjne uwarunkowania kapitalizmu w szkolnictwie wyższym

Tekst był publikowany w Dzienniku Trybuna , NR 126-127/2021, poniedziałek 28 – wtorek 29 czerwca 2021, jest też dostępny pod adresem https://strajk.eu/milczenie-owiec-jak-kapitalizm-zamyka-usta-polskim-naukowcom/



81 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


bottom of page